piątek, 19 sierpnia 2011

Blog Vekslera: Na rynkach dantejskie sceny – witajcie w piekle!

Wczoraj wszystko leciało na łeb (cóż, wszystko oprócz złota, oczywiście) w ślad za amerykańskim rynkiem akcji, który dał nura pod same bramy piekieł (osiągając prawie dokładnie te poziomy, o których pisałem w ostatnim artykule) – nikogo to jednak szczególnie nie zszokowało, ponieważ nadzieja od dawna jest dobrem deficytowym...

W przypadku EURUSD spodziewam się 1,4330/50 jako dzisiejszego limitu wzrostów – sądzę też, że trudno będzie oszukać przeznaczenie, które czai się w okolicach 1,4170. Najpierw, rzecz jasna, trzeba będzie pokonać poziom wsparcia i stopy na 1,4230, ale... moim zdaniem to akurat nie powinno okazać się zbyt trudne. Wśród graczy nadal panują ponure nastroje, a wszystkie europejskie indeksy wyglądają tak, jakby cierpiały na bulimię – możemy się zatem spodziewać gwałtownych spadków.

Na Kablu sporo się zmienia – ostatnie pogłoski sugerują, że jego niedawne umocnienie może być związane z aktywnością na rynku fuzji i przejęć, jednak potwierdzeniem dalszych spadków będzie dopiero sygnalizujące konsolidację przełamanie 1,6450 (i najlepiej zamknięcie na wykresie godzinowym poniżej tego poziomu). Spodziewam się, że prędzej czy później dojdziemy do 1,6330.

Para AUDUSD nieco wczoraj straciła, a dziś rano również nie wygląda najlepiej... Najbliższy cel spadków to obecnie dopiero 1,0250/80, jednak z uwagi na sytuację na światowych rynkach wcale nie jestem przekonany, że jego osiągnięcie powstrzymałoby dalszy rozlew krwi.

Dziś piątek – dziś też na dwa tygodnie żegnam się ze swoim biurkiem, a zatem załóżcie kaski i jeśli nie jesteście zaangażowani na rynku, najlepiej nie zajmujcie żadnych pozycji przed weekendem.

Życzę Wam wszystkim miłego weekendu i dużo szczęścia, kiedy mnie nie będzie.


Gdyby jednak zaczęło Wam brakować starego Kena, znajdziecie mnie na Twitterze (@KenVeksler).

Macro Update: Dzień po masakrze – kanadyjska inflacja na deser

Choć wczorajsze publikacje ekonomiczne naprawdę mogły wywołać chaos – co zresztą uczyniły – dzisiejszy kalendarz jest raczej spokojny. Musimy zadowolić kanadyjską inflacją CPI, w przypadku której analitycy spodziewają się przyspieszenia.


Kanadyjska inflacja bazowa CPI
Mówi się, że ceny konsumenckie w lipcu ponownie wzrosły o 0,2% m/m – inflacja CPI powinna zatem wzrosnąć do 2,8% r/r. Wzrost cen nieuwzględniający najbardziej zmiennych komponentów ma przyspieszyć do 1,6% w stosunku do lipca 2010 r. (czerwcowa inflacja r/r wyniosła 1,3%).

Gubernator Banku Kanady przyznał już tymczasem, że w krótkim terminie inflacja najprawdopodobniej utrzyma się powyżej górnego limitu wyznaczonej przez Bank strefy komfortu na poziomie 3%, jednak na razie nie można liczyć na podniesienie stóp (ostatnią podwyżkę mieliśmy we wrześniu 2010 r.), ponieważ obawy związane ze światowym wzrostem gospodarczym przeważają nad presją inflacyjną.