Ole S. Hansen, starszy doradca klientaOstatni tydzień na rynkach metali możemy zaliczyć do rekordowych. Srebro straciło 34% w ciągu kilku dni – był to najostrzejszy spadek od 30 lat. Złoto tymczasem odnotowało korektę o 20% w stosunku do szczytu, co przez ostatnią dekadę zdarzyło się jedynie dwa razy. Miedź odnotowała korektę o jedną trzecią w stosunku do górki z lutego, gdy fundusze hedgingowe po raz pierwszy od ponad dwóch lat zmieniły pozycje na krótkie.
Wyprzedaż miała liczne przyczyny: niechęć do ryzyka, pozyskiwanie gotówki na pokrycie przynoszących straty pozycji na innych rynkach, spowolnienie gospodarcze przyczyniające się do zmniejszenia popytu na metale przemysłowe, a także, last but not least, kolejną podwyżkę depozytów zabezpieczających wymaganych przez CME, największą na świecie giełdę kontraktów futures. Do wszystkich tych czynników dołączyły krążące po rynku pogłoski o intensywnej wyprzedaży, na którą mieli zdecydować się inwestorzy z Chin – dotychczas koncentrowali się oni raczej na sile krajowej gospodarki, nie zwracając uwagi na powszechne spowolnienie za granicą.
Od początku sierpnia na rynku złota utrzymywała się wysoka zmienność świadcząca o wzroście niepewności dotyczącej przyszłego kierunku zmian. Do 6 września, kiedy to osiągnięty został nowy rekord na poziomie 1921 dolarów za uncję, a także później, profesjonalni inwestorzy zaczęli redukować zaangażowanie pomimo tego, że światowe rynki akcji włączyły wsteczny bieg. Kilka studolarowych korekt w trakcie ostatniego miesiąca tylko zwiększyło dyskomfort inwestorów, którzy zwykli uważać złoto za najważniejszą z bezpiecznych przystani.

Pogrom nastąpił w ostatni piątek, gdy pogłoski o zbliżającej się podwyżce wymaganych przez CME depozytów zabezpieczających od kontraktu futures na złoto zepchnęły jego kurs poniżej 1700 dolarów – w poniedziałek jednak spadki tylko przyspieszyły, gdy na nową sytuację mogli zareagować inwestorzy z Dalekiego Wschodu. Na rynku srebra pojawiła się natomiast kontynuacja wyprzedaży rozpoczętej na początku maja – warto też wspomnieć o tym, że złoto dotarło do psychologicznej granicy w postaci 200-dniowej średniej kroczącej, choć nie udało mu się jej przełamać.
W naszym artykule „Uwaga! Możliwa kolejna podwyżka depozytów od kontraktów futures na złoto” z 31 sierpnia argumentowaliśmy, że ciągła zmienność i codzienna huśtawka cen uprawdopodabniały kolejną podwyżkę do poziomu 8200–9000 dolarów za kontrakt. W piątek depozyt z tytułu posiadania kontraktu futures na złoto podwyższono do 8500 dolarów, co oznacza, że przy obecnej cenie złota za utrzymanie pozycji inwestorzy muszą obecnie zapłacić 5,2% wartości kontraktu.

W kontekście historycznym taka marża jest stosunkowo wysoka i o ile nie będziemy mieć do czynienia z dalszą eskalacją cen, na razie powinna wystarczyć. Pod względem technicznym złoto utrzymało 200-dniową średnią kroczącą, a nawet mocno się od niej odbiło – obecnie znajduje się ona na poziomie 1530 dolarów, zaś zachowanie waloru pozwoliło inwestorom na odzyskanie części utraconego w trakcie pogromu zaufania. Tak czy inaczej, w sierpniu argumentów za posiadaniem złota raczej przybyło niż ubyło, a zatem gdy obecna nerwowość ustanie, złoto może znów zacząć jasno świecić.
Jakie mamy obecnie zagrożenia? Po ostatnich dwóch poważnych korektach z 2006 i 2008 r. powrót do nowych maksimów trwał 18 miesięcy – odkup jednostek funduszy ETF dotychczas był bardzo ograniczony i dlatego na tym rynku występuje ryzyko dalszej wyprzedaży, do której mogłoby dojść, gdyby i ta grupa inwestorów zdecydowała się na ograniczanie pozycji. Tak czy inaczej, nieunikniona wydaje się obecnie redukcja zmienności, ponieważ nadmierne wahania cen stwarzają największe zagrożenie dla wizerunku złota jako bezpiecznej przystani.